Regaty

Praktyka oceaniczna

Barbados Sailing Week i 
Mount Gay Round Barbados 2024

23 stycznia 2024

Było dobrze i prawie dobrze

O pierwszym dniu BSW Coastal Series pisałem tutaj.  Pozostała nam obrona 3 miejsca gdyż na drugą pozycję już nie mieliśmy szans. Drugi dzień przybrzeżnych wyścigów wyglądał podobnie do pierwszego. Dwa wyścigi. Pierwszy krótszy, drugi zdecydowanie dłuższy i znowu około 7h na wodzie.

Warunki wiatrowe podobne do czwartkowych. Ale decydujemy się na postawienie genuy (genua 2) zamiast foka (jib 3). Jest trudniej przy zwrotach przez sztag, ale musimy to przetrenować. Mimo większych przechyłów, trudniejszego sterowania i pracy na pokładzie oraz dłużej trwających zwrotów mamy lepszą prędkość i nie gorszą ostrość na wiatr.  

 Mamy pewne problemy z postawieniem grota i w związku z tym ogromne spóźnienie na start. Nie wróżymy sobie sukcesu, ale głowy są spokojne i skupiamy się na jeździe. Zdecydowanie poprawiamy halsówkę na wiatr. Załoga wymaga coraz mniejszej mojej uwagi a i ja lepiej znam już wybrzeże więc lepiej czytam akwen i podejmuje lepsze decyzje taktyczne.

photo. Peter Marshall

 

Załoga nie ma  specjalnego doświadczenia regatowego.

Tu ważna uwaga dotycząca załogi. Przede wszystkim jest za mała na ten jacht przy tych warunkach wiatrowych - 17-24 węzły.  Po drugie Ewa i Rafał ostatni raz żeglowali rok wcześniej. Czyli z nami na Hultaju podczas barbadoskich regat. Tyle, że wtedy była jeszcze Ania, która zna łódkę na wylot i wie co i kiedy trzeba robić. Nie maja też specjalnego doświadczenia regatowego. Czyli po roku przerwy nagle pojawiają się hasła: wybierz barbera, dobierz hals foka, wyluzuj cunnigham itd.  A przede wszystkim to balastowanie. Wbrew pozorom trudna rzecz. Zobaczcie na zdjęciach w jakich przechyłach żegluje się na Figaro. To bardzo utrudnia pracę. A dobrze balastująca załoga jest kluczowa dla dobrej jazdy. I nie da się tego zastąpić wcześniejszym refowaniem, bo łódka nie ma prędkości. Taka konstrukcja. Fakt, że Hultaj dla Ani i dla mnie to dom nie zmienia tego, że Figaro jest typowym racerem, a nie łódką regatowo turystyczną. Chodzimy w tej samej lidze co jachty typu Imoca 60 czy Volvo 70 czy 65. Tylko wielkość jest inna 😊 Rafał i Ewa mieli więc przyspieszony kurs regatowego żeglowania, a ja musiałem panować nad odruchami żeby nie zabierać im pracy z rąk, bo przecież zrobię to szybciej. Nadal pływaliśmy zachowawczo uważnie analizując czy i kiedy stawiamy genakera. Będzie korzyść czy zbyt duże ryzyko problemów? Na tym poziomie regat to dawało pozytywne efekty. Słabsze jachty miały problemy techniczne cukierki na spinakerach itp. Nam udało się uniknąć dużych problemów i dlatego pływaliśmy za 2 najlepszymi jachtami. Zwycięzca Coastal Series jacht  Whistler to J-boat 121 łódź szybka, ze stałą załogą i w dodatku z Barbadosu. A znajomość terenu jest bardzo istotna szczególnie przy wietrze od lądu i halsowaniu pod plaże.

Pierwszy wyścig kończymy na 3 miejscu przed Escapado które straciło 70s. Czyli mimo ogromnej straty na starcie, walka do końca się opłaciła. Ale wyniki poznaliśmy jak zwykle dopiero wieczorem.

 

Kończymy Barbados Sailing Week Coastal Series na 3 miejscu 😊

Tymczasem wyścig drugi. I bardzo dobry start. Wygląda, że drugie starty zawsze mam dużo lepsze 😊 No i piękna halsówka do górnego znaku rozprowadzającego. Zabrakło paru sekund by zamknąć tam Panacea X. Whistrel też niedaleko z przodu. A to dużo szybsze łódki. Przed startem zmiana genua 2 na jib3. Czeka nas dużo ciasnej halsówki pod wiatr wzdłuż plaży. Postawiono dodatkowy znak który to wymuszał, po to by lepiej nas były widać w relacji w barbadoskiej telewizji. Drugi wyścig to ponad 25Nm wiec koło 4h ciągłej koncentracji. Pod koniec biegu czuć zmęczenie, bo na pokładzie milkną rozmowy. 3 miejsce z przewagą 15s nad Escapado.

 

 

photo. Szymon Kuczyński

 

 

Prawie dobrze, czyli Mount Gay Round Barbados 2024

 

Wyścig dookoła Barabadosu ma długą tradycję bo rozgrywany jest od 1936 roku. Ale o tym przy innej okazji.

Rywalizacja nie jest typowa, bo nie startuje się razem, tylko w 10 minutowych odstępach indywidulanie. Najpierw jachty najwolniejsze, aż do najszybszych. Przynajmniej mniej więcej 😊

W tym roku byliśmy trzecią jednostką na liście startowej. Nasz start 0 0820. Czyli o 5 rano pobudka, bo załoga musi dotrzeć jeszcze na jacht stojący na kotwicy. W Bridgetown nie ma żadnej mariny.

Tym razem dinghy service jakoś w sumie zadziałał. Ale to wyjątek😊 Zresztą my z Rafałem i tak popłynęliśmy naszym dmuchanym kajakiem. Nie ma zresztą wielkiej różnicy duży ponton czy mały kajak, gdyż wszystko musi wystartować z plaży, na której prawie zawsze jest przybojowa fala. Chyba nawet byliśmy bardziej sushi niż reszta załogi płynąca pontonem z silnikiem. W załodze zmiany. Jest nas więcej. Do załogi dołącza mieszkający na Barbadosie Nowozelandczyk Chris oraz Andy.  Balast będzie potrzebny 😉

Start punktualny w baksztagu. Mimo pełnowiatrowego kursu na starcie wszystkie jachty były bez spinakerów ponieważ pole przedstartowe były dość ciasne ze względu pobliską rafę i wypłacenie.  Dodatkowym utrudnieniem jest ze linia startu jest miedzy statkiem komisji regatowej po lewej, a masztem klubowym BCC na lądzie. Niestety niskim i niewidocznym na tle palm. W zeszłym roku brak znajomości terenu kosztował na falstart (OCS) za który z automatu dostaje się 15 minut do czasu końcowego.  Genaker zaraz za startem idzie w górę. Dopóki jedziemy przez zatokę Carlise jest łatwo. Ale przy porcie są najwyższe budynki w okolicy no i przede wszystkie ogromne statki wycieczkowe których zawsze jest kilka przy nabrzeżu.  Wiatr tam wariuje. Wchodzą gwałtowne zmiany kierunku nawet po 30 stopni i prędkości wiatru plus 10 węzłów. Jest mała wywózka, ale dzięki temu załoga się bardziej koncentruje. Za portem musimy ostrzyc wracamy więc do genuy.  W tym czasie wyprzedzamy mały turystyczny katamaran na siłę próbujący jechać pod genakarem. Po pewnym czasie na trawersie pojawia się mała 4,5 m mieczówka idąca blisko brzegu. Wiatr rześki, jak zawsze ze szkwałami ponieważ wieje od brzegu czyli okolicy ostrego półwiatru. Zbliżamy się do północnego przylądka Barbadosu. W tym momencie jesteśmy awangardą flotylli. Nie da się iść przy samy brzegu, gdyż okolice przylądka usiane są rafami i skałami. Gdy przeszkody znikają i możemy iść maksymalnie ostro jedziemy kursem około 020’. Ze wzglądu na spłycenia itp. jest tu bardzo skołtuniona fala i to ta duża oceaniczna która rozpędza się od brzegów Afryki i która nas tak pięknie popychała w drodze z Kanarów na Karaiby. Teraz jest w dziób. Nie możemy jeszcze zrobić zwrotu bo wejdziemy na rafy. Niebo po lewej niebieskie z chmurkami, na prawo od dziobu jest szaro czarno. I nie widać końca. No żesz! Dlaczego w tym momencie? Może przynajmniej będzie korzystna zmiana? Niestety nie. Kurs robi się 030-035’a to oznacza ze nie możemy zrobić zwrotu. Pójdziemy prosto w przylądek, a wcześniej staniemy wpadniemy pewnie na rafy, albo zroluje nas przybojowa fala na wypłaceniu. Po 2 minutach mamy około 30 węzłów wiatru w dziób mając genuę i grota na 1 refie. Dużo za dużo. Do tego poziomy, bardzo intensywny deszcz dzięki czemu nie widzę mapy ani brzegu. Ledwo jestem wstanie dostrzec kurs, prędkość oraz VMG do punktu. I widzę, że VMG robi się minusowe. Robienie zwroty w tych warunkach ze zbyt dużymi żaglami to spora szansa na uszkodzenie genuy. I po zwrocie będę jechał w brzeg którego nie widzę. Musimy najgorsze przeczekać na tym halsie. Przynajmniej do momentu, aż wróci sensowna widoczność. Przez ponad 5 minut zamiast zmniejszać dystans do mety to jeszcze dokładamy. Agrhhh…!!!! Późniejsza analiza trackingu YB potwierdziła, że właśnie tu i teraz przegraliśmy co najmniej 3 miejsce. Nasza najważniejsza konkurencja była jeszcze albo schowana za cyplem i  i gdy dostała mocniejszy wiatr to po prostu przyspieszyła jadąc półwiatrem, a część dostał przy wejściu za przylądka korzystną zmianę i tam gdzie my robiliśmy około 020’ oni robili około 045’. W konsekwencji jechali najkrótszą możliwą drogą, mijając północny brzeg Barbadosie w zasadzie bez zwrotu.

Później zwrot przez sztag i jazda na wschodni przylądek. Normalnie zazdrość. My byliśmy w momencie wejścia wału szkwałowego w idealnie złym miejscu. W moment odrobili do nas około 15-20 minut. Później już nieco nudna jazda jednym halsem do wschodniego przylądka. Im był bliżej tym większe zafalowanie. Po drodze wyprzedza nas najszybszy i chyba największy jacht regat, 17 metrowy  Rapajam. Po zawietrznej ,przy brzegu próbuje ograć Panacea X. Jednak jest za blisko wyspy i pewnie akwen tam jest jeszcze bardziej zafalowany. Są w końcu zmuszeni do zwrotu co sprawia, że jadą nawet nie w poprzek trasy, ale nawet lekko do tyłu. Rafa od wschodniego przylądka Barbadosu wychodzi kawałek w morze i tworzy się tam niesamowite zafalowanie. Mimo, że odpadamy do baksztagu to nawet nie myślimy o stawianiu spinakera. Top masztu zatacza 100 łuk na niebie. Fala potrafi uderzyć od zawietrznej strony i zalać pokład. Przed nami Rapajam, za rufą flotylla jachtów, ale nie zbliżają się jakoś specjalnie, gdyż też jadą tylko na żaglach podstawowych. Do czasu. Pierwszy żarowiastego genakera odpala Whistler (J121)i szybko zaczynają się zbliżać. Potem widzimy spinaker na Panacea X i Escapado. Gdy przecinamy kurs z Panaceą nasz genaker jest gotowy do stawiania. I sprawnie idzie do góry. Odpalamy wrotki. 8-9-10-9 węzłów. Zbliża się brzeg. Nie przejdziemy przed rafą. Musimy zrobić zwrot przez rufą. Pierwszy w tej załodze zwrot przez rufę z genakerem. Nie wychodzi źle. Nie wywiozło nas, nic się nie skręciło. Hals w morze. Szybki. Przechodzimy blisko za rufą Panacea X. Mamy już wystarczająco miejsca przy brzegu, więc zwrot. Jest ok. Tylko niepracujący szot genakera wypadł za burtę i się zakręcił. Kurs na Hilton, czyli prawie na metę. Escapado (First 40.7) został za rufą i nie widać by był szybszy od nas. Panacea X (Salona 45) odjeżdża bardzo powoli. To nasze warunki i nasz kurs. Przechodzimy blisko rafy. Po nawietrznej widać jak łamie się na niej oceaniczna fala. Zielone miesza się białym. Tak jak naszym pokładzie białe żagle z zielonym kadłubem. Barwy oceanu. Pędzimy w ślizgu mając często dwucyfrowa prędkość. Południowo zachodni cypel na którym stoi Hilton jest coraz bliżej, ale musimy być czujni. Brzeg powoli jest coraz bliżej po nawietrznej więc, za wzgórz, drzew i budynków wiatr jest zaburzony. Przyspiesza, skręca. Mamy komfort, że 2 jachty są przed nami i widzimy w których miejscach mają kłopoty.

 Przy Hiltonie szerokim łukiem (bo znowu rafa przy cyplu) ostrzymy. Ładnie zmieniamy genaker na genuę. I 6 minut po Panacea X wchodzimy na metę.  Pozostaje czekać na inne jachty i przeliczenie wyników. Na plaży zaczyna się RedCap party. Czyli znowu rumowa impreza z głośną muzyka. Czeka też na nas lokalna Polonia której dostarczyliśmy sporo rozrywki. Bo to fajnie móc z plaży kibicować załodze pod polską banderą startującej w jednej z najważniejszych imprez w tym kraju. I w dodatku jesteśmy w czubie.

 

Wyniki Mount Gay Round Barbados 2024

 

photo. Peter Marshall

 

 

Trasa nie sprzyja małym jachtom mimo stosowania przeliczników. Dzieje się tak gdyż większość trasy jest pod wiatr i to silny oraz sporą falę. Żeglugi z wiatrem jest za mało byśmy mogli wyrównać straty do dużych jachtów z żeglugi pod wiatr. Tak jak rok wcześniej Hultaj jest ponownie najmniejszym jachtem, który ukończył ten wyścig. Z tego co wiemy jest też najbardziej utytułowanym polską jednostką w historii regat na Barbadosie. 3 miejsce w Monohull przed rokiem w Mount Gay Round Barabados. Teraz 4 miejsce w CSA Monohull Racing. No i 3 miejsce w Costal Series. Na 3 starty mamy dwa podia. Chyba nieźle jak na prywatny i nisko budżetowy projekt regatowy😊   Nas też bardzo cieszy, że absolutnie wszędzie spotykamy się z fantastyczną i zintegrowaną Polonią. I nie tylko kibicuje nam z brzegu, ale startuje z nami na pokładzie Hultaja. To prawdopodobnie jedyny polski projekt żeglarski który pozwala Polakom z całego świata startować pod Biało-Czerwoną w regatach na całym świecie.

 

A już w środę 24 stycznia startuje w Rum to Spice czyli w długim nocnym wyścigu z Barabdosu na Carriacou. Będzie to ostatnie przetarcie przed Grenada Sailing Week.

 

 

  Jeżeli podoba Ci się ten artykuł to może 

 

info@calloftheocean.pl

 

Kontakt

Szymon

(48) 792 717 355

Ania

(48) 533 006 566

Social Media

Copyright 2022 Szymon Kuczynski - Zew Oceanu

Sponsorzy